Psychodietetyka-Psychoterapia

O bieganiu z dzieckiem w wózku okiem mamy psycholożki

Już dwa miesiące minęły odkąd zaprosiłam moją 11-miesięczną wówczas córeczkę do wspólnych biegów. Podzielę się z wami swoimi doświadczeniami, ale bardziej z punktu widzenia mamy i psychologa niż profesjonalnej biegaczki. W poniższym tekście postaram się pokazać jak zbawienne dla naszych emocji może być wspólne bieganie.

Psychologia biegania z wózkiem:

Wyjście ze strefy komfortu i to z dzieckiem!

Bieganie daje moc, ale uwaga – przechodnie i kierowcy będą na ciebie patrzeć – biegając bez wózka narażasz się na ekspozycję społeczną, a co dopiero z wózkiem. Z moich doświadczeń biegowych raczej nikt, nic nie mówi. Raz jedna pani wykrzyknęła „brawo mama! jak super, biegająca mama! swietnie!“ czasem ktoś się uśmiechnie i tyle. Dla własnego zdrowia psychicznego nie baw się w jasnowidza i nie wymyślaj sobie, co ludzie o tobie myślą. Czytanie w myślach innych to dość powszechny błąd poznawczy. Bądź tego świadoma. Ostatecznie jakie to ma znaczenie co ktoś o tobie pomyśli. Ludzie tak naprawdę nie wiedzą co mają myśleć na swój temat (trust me I’m psychologist), a co dopiero o innych ludziach. Trening czyni mistrza, nie tylko dosłownie twoja kondycja się poprawi, ale również umiejętność wychodzenia do ludzi, poza strefę komfortu, bez lęku. Piszę o tym dlatego, że wiem jak wiele osób rezygnuje z takiej właśnie aktywności jak bieganie, czy siłownia z obawy co pomyślą inni. Z czasem to przestaje mieć tak duże znaczenie. Lęk maleje.

Uwaga lękowe mamy, bojące się wychodzić do ludzi z dziećmi, niepewne siebie. Bieganie z wózkiem to coś dla was! Uważam, że taka forma wspólnej aktywności mamy i dziecka zwiększa poczucie pewności siebie oraz poczucie bycia kompetentną i zaradną mamą, sprawia, że różne nowe sytuacje z dzieckiem, z którymi przychodzi się mierzyć, są dużo łatwiejsze do przejścia.

Nie cel, a droga – biegowe mindfulness

Wychodząc na bieganie z wózkiem, nie zakładam, że zrealizuję plan na 100%. „Albo przebiegnę 5 km w takim i takim tempie, albo trening beznadziejny”, nie popadam w obniżony nastrój z tego powodu. Liczy się przede wszystkim ta mała istotka, radośnie machająca nóżkami przede mną, oraz jej potrzeby. Moje cele i potrzeby realizuję przy okazji, w takim stopniu, w jakim pozwoli córka. Cały czas ją obserwuję, nie noszę słuchawek, nie zerkam na telefon. Tylko my i otoczenie, pełna koncentracja – tu i teraz. Jeśli coś jej nie pasuje – zatrzymuję się, sprawdzam o co chodzi. Biegniemy dalej lub tylko spacerujemy i rozmawiamy, opisuję jej świat. Jeśli ona nie ma ochoty na siedzenie w wózku, nie zmuszam jej do tego. Rezygnujemy z biegania. Zazwyczaj biegam „na lekko“ nie biorę ze sobą zbędnych rzeczy, typu jedzenie, pampersy, dużo zabawek i ubranek na zmianę. Biegam w okolicy, z każdego punktu mam do domu najdalej 15 minut. Czerpiemy przyjemność z samej drogi, a nie z celu. Czasem staniemy napić się wody, rzucić kamyk do rzeczki, zerwać kwiatek czy popatrzeć jak kaczki pływają po stawie. Znika smutek!

Poczuj supermoc i się odpręż!

Biegając z własną pociechą w wózku obudzi się w tobie poczucie bycia super mamą, która potrafi osiągnąć naprawdę dużo. Dziecko jest przy tobie, bezpieczne i zadowolone z wycieczki, a ty robisz przy okazji coś bardzo ważnego dla siebie.  Bieganie jest (przynajmniej dla mnie) najlepszą formą treningu typu cardio. Przyznam, że ćwicząc w domu mam tendencję do „oszczędzania się“. Przy bieganiu moje tętno jest dużo wyższe, zazwyczaj w okolicach 3-4 strefy. Taki trening pozwala przyspieszyć spalanie pociążowych kilogramów oraz dodaje siły. Zapewnia nie tylko efektywny trening cardio, ale też niezły zastrzyk energii. Idealne rozwiązanie na „gorszy dzień“, polecam mamom, które mają tendencje do rozładowywania swojej złości i frustracji na bliskich, lepiej zostawcie ją po drodze. Trening biegowy z wózkiem (w moim wypadku 22 kg bagażu) zwiększa wytrzymałość, nie tylko mięśni ale i psychiki. Jesteś bardziej wyluzowana, złość i irytacja znikają, pozostaje satysfakcja!

Nigdy nie mów nigdy

Nie dam kondycyjnie rady. Kupię i będzie leżał. W życiu nie podołam. Nigdy nie będę z nim biegać. Jestem za słaba. Znajome? Nigdy nie mów nigdy. Przy wyborze wózka dla małej nawet nie rozważałam zakupu wózka do biegania. Szczerze mówiąc, nawet by mi wtedy do głowy nie przyszło, że polubię bieganie, a co dopiero bieganie z małym dzieckiem! Wybrałam X-landera X-run dopiero jako drugi wózek, gdyż jest bardzo uniwersalny. Nadaje się do biegania, ale sprawdza się też jako całkiem kompaktowa i zwrotna spacerówka. Dodatkowo ma opcję zamontowania gondoli (ale nie w celu biegania z nią! Biegać z tym wózkiem można z samodzielnie i stabilnie siedzącym dzieckiem)  więc posłuży już od pierwszych dni życia maleństwa. Kupowałam go z duszą na ramieniu, nie byłam pewna czy spodoba nam się wspólne bieganie. Nie od razu przebiegłam dłuższą trasę. Zaczęłam od biegania bez wózka, potem z mężem, aż po marszobiegi z wózkiem. I czasem z mężem i wózkiem. Nie uważam biegania z wózkiem za jakieś szczególnie trudne technicznie zadanie, kwestia nabycia wprawy i znalezienia wygodnej dla siebie pozycji (ogólna zasada to pchanie wózka trochę jedną a potem drugą ręką, bieganie za nim lub tuż obok). Dużo zależy od trasy, twojego nastawienia, humoru dziecka oraz stopnia waszego zmęczenia. Pobiegaj trochę z wózkiem, a później bez… wow! jaka kondycja. Witajcie samozadowolenie i radość.

Plusy i minusy wózka X-lander X-Run

Zacznę od plusów

bardzo zwrotny a jednocześnie stabilny, bez problemu daje się prowadzić jedną ręką

pięciopunktowy pas bezpieczeństwa – must have.

trzy hamulce (w tym ręczny)

solidne wykonanie i piękne kolory (mam berry red z poprzedniej kolekcji)

moskitiera chowana w podnóżku – super patent, zwłaszcza w lesie (chyba, że biegając masz na celu dokarmić dziecko białkiem owadów 😉 )

niska cena i dobry serwis (tak słyszałam, nie miałam okazji jeszcze tego przetestować)

kompaktowy, a wypinanie tylnych kółek banalne

sporo miejsca na drobiazgi w schowku za oparciem jak i w koszu

nowoczesny wygląd, odbiega nieco od innych wózków biegowych, wózek wygląda dobrze na zakupach w markecie, spacerze czy biegu po lesie

lekki – niecałe 12 kg

Minusy:

zapięcie pasów nieco archaiczne i nieraz z nim walczę

metalowy mechanizm składania budki odstaje, niezabezpieczony miękkim materiałem i zdarzyło się, że jeżdżąc po nierównym terenie mała uderzyła w to głową (przyznaje, że to poważny minus, żeby temu zaradzić muszę opuszczać ją do pozycji półleżącej)

przednie kółko wymaga dość precyzyjnego montażu ( żeby wózek nie skręcał na bok) co w początkowej fazie używania może być trudne. Ja go po prostu nie wypinam, mieści się w bagażniku naszego auta na szczęście

nieporęczny mechanizm składania wózka (coś na zasadzie strzykawki, trzeba dociągnąć z obu stron i dodatkowo z prawej strony obrócić w bok – kto to wymyślił ;D w moim ciężko to chodzi)

kolory w nowej kolekcji piękne (głównie beże, czarny i granat) aczkolwiek niepraktyczne i jak na mój gust nudne

Podsumowując, zamiast stresować się, że nie masz czasu na trening możesz spróbować – tak jak ja – połączyć przyjemne z pożytecznym. Macierzyństwo to maraton sam w sobie – fakt. Ja  Walka ze zmęczeniem i życie w ciągłym biegu. Ja wychodzę z założenia, że do maratonu dobrze jest trenować, wtedy kondycja lepsza – psychiczna również.

Biegające mamy z wózkiem to wciąż niecodzienny widok na ulicach, bo lecące (na autobus na przykład) z wózkiem lub goniące – za rowerkiem – to już częstszy widok. Dla mnie taka forma aktywności fizycznej okazała się zbawieniem, zwłaszcza teraz, gdy po powrocie do pracy nie mam już tyle czasu na treningi w domu. Wracam, ładuję małą do wózka i w drogę! Choć czasem droga jest bez końca i pozornie bez znaczenia, mniemam, że mam powody by drogi swej nie zmieniać.